Historia Szkoły w Zabierzowie
W roku 1820 na wniosek mieszkańców Zabierzowa została powołana przez Dozór Główny Szkół szkoła początkowa. Wynajęto jedną izbę u pani Reginy Walasowej w domu nr 61 w okolicy dzisiejszej ulicy Kalwaryjskiej. Izba ta była jednocześnie mieszkaniem nauczyciela pana Antoniego Szablowskiego. W tym domu szkoła mieściła się przez 13 lat. W pierwszym roku nauki uczęszczało do niej 17 uczniów.
Do roku 1855 nauka odbywała się jedynie w miesiącach zimowych. Program nauczania obejmował: z religii – naukę pacierza i pierwszych zasad katechizmu, z języka polskiego – naukę sylabizowania i czytania. Uczono również pisania na tablicy szkolnej. Od roku 1855 nastąpił bardzo szybki rozwój i poprawa warunków lokalowych szkoły za sprawą pana Andrzeja Myszala, który 10 października objął stanowisko nauczyciela. Siedziba placówki została przeniesiona do nowego budynku powstałego w 1857 roku w miejscu, w którym obecnie znajduje się dom kultury. Nadal jednak istniał tylko jeden etat nauczyciela. Stan ten zmienił się dopiero w roku 1878, gdy na wniosek pana Andrzeja Myszala przyznano drugi etat i od tego momentu nauka odbywała się w dwóch klasach. Liczba uczniów wzrosła do 135. W okresie tym działała również szkoła niedzielna. W roku 1883 wybudowano nową, murowana salę szkolną, obok już istniejącej. Każdy następny rok przynosił wzrost liczby nauczycieli i uczniów. Stopniowo także poszerzano program nauczania. W roku 1903 pan Andrzej Myszal ukończył pracę zawodową. Dzięki jego wieloletniej pracy jako nauczyciela, a następnie kierownika, szkoła w Zabierzowie przeżyła okres świetności. Od czasu odejścia pana Myszala następowały częste zmiany kierownictwa i w związku z tym stopniowo pogarszał się poziom nauczania. Nieremontowane budynki zaczęły niszczeć.
W 1910 roku kierownikiem szkoły został pan Jakub Hodur, który piastował to stanowisko przez 32 lata. Powoli zaczął przywracać dawną świetność pomieszczeniom szkolnym. Rozwinął działalność kulturalno – oświatową. W szkole odbywały się przedstawienia, odczyty, pogadanki, różnego rodzaju kursy. Kolejnym przedmiotem nauczania stał się język niemiecki, którego opanowanie dla wielu mieszkańców Zabierzowa było przepustką do otrzymania lepiej płatnej pracy. W okresie I wojny światowej nauka mimo wielkich trudności trwała nieprzerwanie. W okresie międzywojennym w zabierzowskiej szkole uczono już w systemie sześcioklasowym. W roku szkolnym 1936/37 zawiązano komitet budowy nowej szkoły. Zaczęto gromadzić fundusze i materiały. Niestety, wybuch II wojny światowej zniweczył te plany. Okres powojenny nie przyniósł istotnych zmian. Dopiero w 1958 roku rozpoczęto budowę nowej szkoły, którą oddano do użytku 6 października 1962 roku.
Patron Szkoły - Janusz Korczak
Czytajcie Janusza Korczaka! Zwłaszcza dorośli! Bo dzieci doskonale wiedzą, jak fascynująca jest choćby opowieść o przygodach króla Maciusia Pierwszego czy Kajtusia. Dzieci zadbajcie o to, by dorośli lepiej was zrozumieli dzięki lekturze Korczaka. Od niego dowiedzą się, że „kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat”. On im podpowie, że dziecko ma prawo popełniać błędy. Ma prawo posiadać własne zdanie i radośnie, a nawet niepokornie szukać własnej drogi. Ma prawo do szacunku. Prawo do traktowania jak dorosłych, bo wszyscy jesteśmy ludźmi. Przypomni, że każde dziecko chce być dobre. A jeśli tego nie umie, to dorośli powinni go nauczyć, jeśli nie wie - wytłumaczyć, pomóc. Błaga, by mówić dziecku, że jest dobre, że może, że potrafi. Janusz Korczak ma też rady, które do serc i głów wziąć powinni sobie szczególnie nauczyciele. Prosi, by uczyli dzieci myśleć, a nie wkuwać nudne rzeczy na pamięć. Zaciekawiali, a nie odstręczali i strofowali. Pisał: „Dobry wychowawca nie ciągnie, a wznosi, nie dyktuje, a uczy, nie żąda, a zapytuje”. Nagrodą za taką postawę jest wspaniale wspólnie przeżyty czas w szkole.
Nie chciałby zapewne, by dzieci wkuwały jego życiorys, choć w całej historii świata niewielu ludzi może poszczycić się równie pięknym i bohaterskim. Przypomnijmy więc najważniejsze i najciekawsze fakty z jego życia. Urodził się w Warszawie jako Hersz Goldszmit w 1878 lub 1879 r. Dlaczego nieznana jest dokładna data jego urodzenia? Zawinił jego ojciec, znany warszawski adwokat żydowskiego pochodzenia. Zwlekał z wyrobieniem synowi metryki, bo wahał się, czy zarejestrować Henryka jako chrześcijanina, czy żyda, bo sam czuł się Polakiem o żydowskich korzeniach? Hersz czy Henryk? Hersz było formą oficjalną, odświętną, Henryk - używaną na co dzień. Dlaczego Janusz Korczak? To był jego pseudonim literacki, który nawiązywał do bohatera powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego „Historia o Janaszu Korczaku i pięknej miecznikównie”.
Jak się uczył? Słabo. Nawet powtarzał klasę. Dużo jednak czytał, wręcz pochłaniał książki. Studiował medycynę, którą ukończył. W czasie studiów nie tylko ślęczał nad książkami. To, co robił, opisał jego przyjaciel Ludwik Liciński w opowiadaniu „Dziwne rzeczy”. Ten tytuł oddaje sedno sprawy. Jak myślicie, że Janusz Korczak w młodości był grzeczny, stateczny, to się mocno mylicie, oj mocno. Bardziej lekarz czy pisarz? Kochał pisanie, lecz leczył sumiennie. Pierwszy utwór opublikował jako 16- czy 17-latek. Pierwszą powieść wydał w 1901 r. Od kiedy pracował z dziećmi? Zaczął na studiach. Był wychowawcą na koloniach, bibliotekarzem w czytelni dla dzieci. Gdy otrzymał dyplom lekarza, zatrudnił się w jednym z warszawskich szpitali dla dzieci. Pediatrii, czyli nauki o leczeniu dzieci, uczył się też w Paryżu i Berlinie. W Londynie podjął zaś decyzję, że rezygnuje z założenia własnej rodziny, by poświęcić się pracy z dziećmi. Miał wtedy 31 lub 32 lata. Dwa lata później (1912 r.) został dyrektorem żydowskiego Domu Sierot w Warszawie. Kierował nim do ich i swojej śmierci.
W czasie I wojny światowej, a potem wojny polsko-bolszewickiej (1920 r.) był lekarzem frontowym. Widział mnóstwo strasznych sytuacji, potworne cierpienie. Sam zachorował na tyfus, chorobę wtedy śmiertelną. „Mały Przegląd” - taki tytuł nosił tygodnik wydawany przez Korczaka dla dzieci i młodzieży. Pierwszy numer ukazał się w 1926 r., ostatni - 1 września 1939 r. Była to gazetka pisana i redagowana przez dzieci. Pisały o tym, co naprawdę je interesowało. Gazeta była czymś niezwykłym. Miała około 3000 stałych korespondentów; dzieci z rodzin i żydowskich, i polskich. Między 1934 a 1936 r., a potem od 1938 r. do września 1939 r. prowadził w radiu audycje. Występował jako Stary Doktor. Niestety, nie zachowały się żadne nagrania. Tuż przed II wojną światową miał propozycję wyjazdu do Palestyny. Nie skorzystał z niej. Nie chciał opuścić swoich dzieci. Podczas wojny nadal prowadził Dom dla Sierot, ale musiał zmienić adres, bo stary mieścił się poza murami getta, czyli miejsca, jakie Niemcy wyznaczali do zamieszkania Polakom narodowości żydowskiej.
Nie należy się natomiast wahać nazwać bardzo głupim stwierdzenie, że Korczak mógł się uratować, wychodząc z getta, bo taką pomoc oferowali mu jego przyjaciele. Wiedząc, jakim był człowiekiem, czym się kierował, nie można zakładać, że mógłby pomyśleć, by opuścić swoich podopiecznych, żeby ocalić własne życie. To były jego dzieci. On był w getcie i ich matką, i ojcem. Janusz Korczak został zamordowany przez Niemców prawdopodobnie 7 sierpnia 1942 r. w obozie zagłady w Treblince. Razem z nim zginęli wszyscy jego wychowankowie.
Barbara Szawara - Knap